„Dlaczego ja się na to zgodziłam? Na życie z takim
mężczyzną? Nie wiem. Najzwyczajniej w świecie nie wiem, a jedynym racjonalnym
wytłumaczeniem jest miłość i uczucie
jakim go darzę. Kocham go i nie zmienię tego, tak samo jak nie zmienię tego, że
to on rządzi w tym związku. Albo się z tym pogodzę, albo już mogę zacząć się
pakować. On mnie kocha, dba o mnie, chce dla mnie jak najlepiej, ale czy on
musi… to tak bardzo boli. Pamiętam pierwszy bukiet kwiatów jaki od niego
dostałam. 21 czerwonych róż, a w środku uroczy bilecik Dla Ciebie Oddam me serce, za
Ciebie oddam me życie, więc wiedz, że
Cię kocham skrycie Wtedy utwierdziłam się w przekonaniu, że On mi również
obojętnym nie pozostawał. Jedynym lekarstwem jest pogodzenie się z tym jak
jest. Wywalczyłam to, co chciałam, ale wiem, że nigdy więcej nic przed nim nie
ukryję, ani go nie okłamię. Ból powoli
przechodził, śladów prawie już nie widać. Nie umiałabym żyć bez niego” – z
takimi myślami po kolejnym dniu pracy w
agencji zasnęłam wtulona w dużą czerwoną poduszkę i małego jaśka w kształcie
truskawki. Po niespełna godzinie obudził mnie dźwięk komórki, a dokładniej
sms-a od Darka: „Za kwadrans czekam na Ciebie w parku, zapraszam na spacer”.
Musiałam dwa razy przeczytać treść tej wiadomości, zanim uwierzyłam w jej
słowa. Ostatni raz na spacerze byliśmy półtora roku temu, na dworze jest zimno
i pada śnieg. Czego jak czego, ale tego ja się po swoim mężczyźnie nie spodziewałam.
Swoją drogą mógł chociaż zadzwonić i się spytać czy ja mam ochotę na ten
spacer… a nie, zapomniałam, że to Darek. Złożyłam koc, poprawiłam delikatnie
makijaż i narzuciłam na siebie mój najcieplejszy fioletowy płaszcz i jasny beżowy szalik. Znalazłam
też w garderobie czapkę, bez której bym się nie pokazała jemu na oczy.
- Pani Gabrysiu, idę z mężem na spacer. Proszę na nas nie
czekać, obiad sobie odgrzejemy – pożegnałam się z nowo zatrudnioną gosposią.
Do parku miałam zaledwie 2 minuty drogi. Mimo zimna i śniegu można było zobaczyć spacerowiczów z dziećmi, z psami, zakochane
pary i starsze małżeństwa. Weszłam w parkową uliczkę i zobaczyłam jak, Darek wpatrywał
się w częściowo zamarznięty staw przy brzegu, którego kilkoro dzieci karmiło
kaczki walczące o każdy okruszek chleba. Nie zauważył mnie, więc podeszłam i
objęłam go.
- O moja żona przyszła. Pamiętasz kiedy ostatni raz byliśmy
na spacerze? – zapytał, owijając mnie bardziej szalikiem – i załóż, wiedziałem,
że nie weźmiesz z domu – podał mi rękawiczki.
- Pamiętam. Półtora roku temu, jeszcze w Anglii –
odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek – kotku, nie wzięłam, bo mi w ręce
nie jest zimno.
- Zakładaj i nie marudź, proszę – to ostatnie słowo szepnął
mi delikatnie na ucho.
- Dobrze założę, ale robię to tylko dla ciebie – westchnęłam, założyłam rękawiczki i schyliłam
się w celu uformowania śnieżnej kuli, która po chwili leciała już w stronę
mojego męża.
- Ale ubaw, masz 5 lat czy co? – spytał z obruszeniem
otrzepując się ze śniegu.
- No dalej, pokaż na co cię stać! – rzuciłam celnie kolejną
śnieżną kulą.
- Dobra, koniec już koniec, bo mi zimno - żalił się Darek niczym mały przedszkolak.
- Dobrze już dobrze, nie chcesz to nie – udałam, że
odpuszczam biorąc trochę śniegu w ręce i szybkim ruchem nacierając twarz Darka
- Julka! Do cholery, powiedziałem coś tak? Za dużo tego
dobrego, wiem, że Ty kochasz zimę, ale ja nienawidzę – spojrzał na mnie
wymownie. Wiedziałam, że kroczę po cienkiej linii i w każdej chwili mogę
przekroczyć tą magiczną granicę, ale znałam na tyle swojego męża, że wiedziałam
kiedy przestać.
- Pasujesz? No pobaw się ze mną. Wynagrodzę Ci to – kolejna
śnieżka trafiła w płaszcz Darka.
- A jak? – tym razem to ja dostałam śnieżką w plecy.
- A tak – odrzuciłam śnieżkę przed, którą Darek sprytnie
umknął i podeszłam do niego składając
delikatny, ale namiętny pocałunek na jego ustach. Wykorzystałam okazję i
zabrałam swojemu ukochanemu czapkę robiąc kilka kroków w tył.
- Nie odchodź, grzejesz jak piecyk. I oddaj czapkę, bo mi
uszy zmarzną – próbował złapać moją rękę, ale ja byłam szybsza. Jednak jego
błagalny wzrok przekonał mnie. Podeszłam i założyłam mu czapkę, a on objął mnie
w pół i skierowaliśmy swoje kroki w głąb ośnieżonego parku.
- A jak w pracy? – zadał rutynowe pytanie.
- Właśnie, muszę Ci coś powiedzieć – pocałowałam Darka w
policzek - dziękuję Ci, że się zgodziłeś
na tą pracę.
- No nie udaję, masz za co – powiedział dość poważnym tonem
– I jak idzie? Jak tam gosposia?
- W pracy dziś nudy. Tylko mnie mierzyli, ważyli i dobierali
suknie na kolejny pokaz. Nic ciekawego. A co do gosposi, to wydaje się być
bardzo sympatyczną i wyrozumiałą osobą, podobno ugotowała dziś pyszny obiad –
zaczęłam chwalić Panią Gabrysię, którą od razu bardzo polubiłam.
- Czy pyszny to się okaże, ale nikt nie gotuje lepiej od
Ciebie skarbie – zerknął na mnie z uśmiechem i pocałował w czoło.
- Dziękuję, ale chyba przesadzasz. Wracając do tematu pracy,
to podpisałam tą umowę na pół roku, a później spełnię swoją obietnicę i
postaramy się o córkę lub syna.
- Fatalne to uczucie, abym musiał targować się z własną
żoną. Nie uważasz, że nie powinnaś stawiać żądań? Ale postawiłaś i masz te pół
roku. Po tym pół roku weźmiemy się ostro do roboty i będziemy mieli parkę
ślicznych dzieci – oznajmił Darek, który jeszcze nie wiedział, że zamierzam
pracować nawet w czasie ciąży. Nie miałam pojęcia jak go to tego przekonam, ale
kiedyś się uda. Jak teraz zacznę to za te 6 miesięcy się zgodzi.
- To nie nazywa się targowanie, a kompromis. Poza tym, ja
też mam prawo się realizować. A wiesz, że ostatnio modelki w ciąży też mają wzięcie?
Kobiety w ciąży też chcą wyglądać modnie.
- Moja kobieta w ciąży nie będzie pracować – mówiąc to Darek
spojrzał mimochodem na młode małżeństwo, które spodziewało się dziecka co widać
było po posturze niskiej blondynki. Wyszliśmy z parku i skierowaliśmy się w
stronę kawiarni – Realizować? Jaka to realizacja za przeproszeniem? Wyszłaś za
mąż, by się realizować jako żona i matka, a nie jako wybiegowa barbie tak?
- Ciąża to nie choroba skarbie. Wyszłam za Ciebie, bo
chciałam mieć takiego mężczyznę jak Ty przy sobie. Jako żona spisuję się chyba
nie najgorzej mimo, że pracuję, hm? A na matkę przyjdzie jeszcze czas.
- Wrócimy do tego kiedy indziej, wiedziałaś za kogo
wychodzisz i z jakimi wyrzeczeniami się to wiąże. Przez 8 godzin Cię mierzyli
dziś?
- Nie no. Zapoznali z planem na najbliższy miesiąc, pokazali
nową kolekcję sukni karnawałowych. Niedługo pokaz.
- Ładne te suknie?
- Ładne, dostanę katalog to Ci pokażę, chyba, że przyjdziesz
na pokaz? – zagadnęłam.
- Może jakąś kupimy co? Przyjdę na pokaz, jakie miasto? –
spytał, czym mnie zaskoczył. Byłam pewna, że nie chce mnie oglądać na wybiegu
mając świadomość, że patrzy na mnie mnóstwo innych mężczyzn.
- W Warszawie, za tydzień. Zobaczymy, może mi się jakaś
spodoba jak przymierzę. A co do planu pracy na ten miesiąc, to dostałam dwie
propozycje.
- Jakie propozycje? – spytał, a ja nie wiedziałam od, której
zacząć. Od tej co się na nią na pewno nie zgodzi, czy od tej drugiej.
- Pierwsza to…- przerwałam, bo w tym momencie podszedł do
nas kelner stawiając przed nami desery lodowe. Podziękowałam i chciałam
poczekać, aż odejdzie trochę dalej, ale Darek mnie ponaglił spoglądając się
wymownie.
- Sesja zdjęciowa z aktami – powiedziałam starając się
unikać jego wzroku.
- Z czym? Chcesz się prezentować na golasa? W ogóle jakie propozycje? Z tego
co wiem w umowie miały być tylko pokazy – powiedział spokojnym i opanowanym
tonem.
- No niezupełnie na golasa. Nie będzie widać zbyt dużo, są
różne ujęcia. No tak i są tylko pokazy, a sesja to jest propozycja,
niezobowiązująca, dodatkowa – wyjaśniłam równie spokojnie.
- Odmówisz – oświadczył stanowczo i spojrzał na mnie.
- Dobrze, jak chcesz.
- A Ty tego nie chcesz? Chcesz świecić przed fotografem
cyckami? – spytał z nutką niedowierzania.
-Dla mnie to tylko praca. Odmówię, jeśli Ci to nie
odpowiada. Nie ciągnijmy tego –
zakończyłam temat.
- Jak sobie życzysz kochanie. Jeśli druga propozycja jest
podobna to…
- Druga wiąże się z wyjazdem na tydzień do Francji –
przerwałam mu – na pokazy, żadnych sesji. I to już jest zawarte w umowie.
- Nie chcę Cię obrażać kochanie, dlatego nie zapytam gdzie
Ty miałaś rozum jak ją podpisywałaś, ale gdzie Ty miałaś oczy to chyba zapytać
mogę?
- To mnie nie obrażaj, tylko się zgódź – powiedziałam
zniecierpliwiona.
- A potem? Jakieś inne wyjazdy? – dopytywał się.
- Nie wiem. Na pewno jeszcze jakieś będę, kilka – i tym
razem użyłam trochę nieodpowiedniego tonu, ale Darek nie zwrócił na to uwagi.
- Dobrze, że to tylko pół roku. Zapiszesz mi w kalendarzu
wszystkie swoje wyjazdy. Datami i miejscowościami bym wiedział, gdzie moja żona
się podziewa – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Przecież mam telefon, zawsze możesz…
- Chcę wiedzieć wcześniej – przerwał mi.
- Jak sobie życzysz, zapiszę – zgodziłam się nie mając
innego wyjścia – o obiady się nie martw, będzie Pani Gabrysia.
- Sugerujesz, że jako twój mąż martwię się tylko obiadem? Mi
chodzi kotku o Ciebie – wziął mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy – a to ode
mnie, proszę.
Nie wiedziałam zbytnio o co chodzi. Darek kiwnął głową w
stronę drzwi. Obróciłam się, a za plecami zobaczyłam wysokiego mężczyznę
trzymającego wielki bukiet róż. Wzięłam go w ręce i przeczytałam bilecik
„Przepraszam za wczoraj”
- Kotku, za co? Przecież zasłużyłam – powiedziałam
odkładając bukiet na stół.
- Nie powinienem…. Nie powinienem, aż tak. Po prostu Cię kocham
i nie chcę, żeby Ci się stała kiedykolwiek jakaś krzywda – wziął do ręki bukiet
– wybaczysz?
- Zaskoczyłeś mnie. Dziękuję i … oczywiście, wybaczam –
wtuliłam się w jego ramiona – chodźmy do domu – szepnęłam mu na ucho.
- Mamy na siebie ochotę? – spytał również szeptem.
- Nie wiem jak Ty… -
mrugnęłam porozumiewawczo.
- Idziemy do domu – powiedział niecierpliwie i podał mi płaszcz.
Kolejne wspaniałe opowiadanie.. nie spodziewałam się tego po Darku.. Gratuluję autorom talentu ;D
OdpowiedzUsuń