wtorek, 21 lutego 2012

Część 55 (Iwan)


Część 55
Jesteś niesamowity.


Wyszliśmy z kina. Spojrzałem na moją piękną dziewczynę i pierwszy raz w życiu poczułem, że do kogoś należę. Patrycja jest pierwszą kobietą do której należałem. W przeszłości to zawsze kobiety należały do mnie, prócz jednej, ale o tym opowiem Patrycji kiedy indziej.
- To co teraz, spacer? – zapytała.
- A może, a może… może – zacząłem i usilnie myślałem co jeszcze możemy zrobić wspólnie bo bardzo nie chciałem się z nią rozstawać.
- No wysłów się wreszcie – warknęła i pchnęła mnie w ramie.
- Co tak ostro księżniczko, może najpierw buziaczek na zachętę – powiedziałem mrużąc oczy i podstawiając policzek pod jej usta. Ledwie co musnęła go wargami. – A może tak się bardziej postarasz moja Mała, co? – zapytałem i doczekałem się wreszcie namiętnego pocałunku na mrozie przed kinem.
- No to gdzie idziemy? – zapytała.
- Kiedyś to się musimy wybrać do sklepu, nie możesz chodzić w tak cienkim płaszczu zimą – skomentowałem.
- Mam w domu kurtkę, ale nie noszę jej bo gru… - Patrycja przerwała wpół słowa.
- Bo co takiego? – zapytałem z poważną miną.
- Proszę cię nie bądź zły – powiedziała z przerażeniem w oczach.
- Patrycja, nie jestem zły. Pytam. Jesteś najpiękniejsza, najcudowniejsza i w ogóle. Nie ważne czy jesteś w cienkim płaszczyku czy w grubej kurtce. To bez znaczenia. Tak samo mi się podobałabyś w wystawnej kreacji, jak i w starym, za dużym t-shircie. Jasne? – zapytałem z uśmiechem i przyciągnąłem ją do siebie.
- Jasne – odpowiedziała i ruszyliśmy oświetloną ulicą, trzymając się pod bok.
- No i ponieważ mi na tobie bardzo zależy to masz o siebie dbać bym się na tobie nie zawiódł – powiedziałem.
- Mówisz do mnie jak do dziecka – zrobiła odąsaną minkę.
-  Być może, ale z dzieckiem nie wybrałbym się do klubu przetańczyć kilka szybszych kawałków – rzuciłem.
- Nigdy nie tańczyliśmy w klubie – skomentowała.
- Serio? – zapytałem z udawanym zdziwieniem.
- Serio – odpowiedziała.
- Ale serio, serio? – powtórzyłem pytanie.
- Tak – odpowiedziała tracąc już cierpliwość, ale przynajmniej zapomniała na chwilkę o matematyce i swoich kłopotach z nią związanych.
- No to trzeba nadrobić – powiedziałem i wskazałem ręką oświetlony szyld klubowy. – Zapraszam, panie przodem – dodałem otwierając drzwi.
Czas płynął dość szybko. Głośna muzyka na parkiecie, w lożach troszkę mniej basów. Wpierw po jednym piwie, dla mnie duże, dla Patrycji małe. Strasznie zdziwiła się gdy przyniosłem je do loży.
- Ty mi stawiasz piwo? – powiedziała ze zdziwieniem w głosie.
- Nie jest dla tej pani co siedzi obok ciebie – odpowiedziałem sarkastycznie, ale z uśmiechem.
- Ale obok mnie nikt nie siedzi – powiedziała.
- No właśnie, więc jest dla ciebie.
- Ale dlaczego? – zapytała.
- Bo jedna szklaneczka tego złocistego napoju jeszcze nikomu nie zaszkodziła od czasu do czasu – powiedziałem głośno, a potem przychyliłem się do niej i szepnąłem. – Tylko nie krzycz na całe gardło, że jesteś nieletnia bo mnie zamkną za rozpijanie. – Po zakończeniu zdania dałem jej szybkiego buziaka w szyje i powróciłem do picia.
- W takim razie dziękuje – powiedziała.
- Zawsze do usług – odrzekłem.
Po wypiciu piwa powróciliśmy na parkiet. Szczerze byłem zachwycony tym jak się rusza i cieszyło mnie to, że moja dziewczyna potrafi tańczyć, bo szczerze uwielbiałem ten rodzaj rozrywki ale tylko w klubach i na weselach. Szkół tańca wręcz nie znosiłem. Podbiliśmy do baru po około godzinie na parkiecie. Ledwie dyszeliśmy, bo narzuciliśmy spore tempo, a też rytmy jakie były wybierane przez DJ-a były raczej szybkie.
- Jeden raz pięćdziesiątka bez popity, a dla pani dwadzieścia pięć z colą – powiedziałem do barmana.
- Już się robi – odpowiedział i za parę chwil stały przed nami nasze trunki. Ja swój wypiłem dość szybko więc kładąc na bar kieliszek powiedziałem:
- Jeszcze raz to samo.
- Tylko się nie upij – powiedziała Patrycja.
- Spokojnie Mała, ja się nie upijam setką i piwem – odpowiedziałem.
- Nigdy nie piłam wódki jako wódki, tak na kieliszki. Zawsze piłam w drinku – powiedziała.
- Poproszę dwa razy po pięćdziesiąt dla mnie, i dwa razy po ćwierci dla pani – powiedziałem do barmana. – Co do popicia? – zapytałem Patrycje.
- Cola – odpowiedziała.
- Nie powinnaś się upić jedną dziesiątą butelki zero pięć, no ale jakby co to cię odprowadzę do domku – powiedziałem.
- Jak się upije to lepiej bym nie wracała do domku – odpowiedziała.
- W takim razie zabiorę cię do swojego domku. Twoja mama mnie lubi więc przez telefon ją przegadam – dodałem jej odwagi, bo kieliszki już stały przed nami. – Dla pani jeszcze Cola – powiedziałem do barmana.
- To za co pijemy? – zapytała.
- Znam kilka dobrych powodów z mojego poprzedniego życia je wyniosłem. Kiedyś sporo piłem. Wolisz takie żałobne, na wesoło, czy na powagę? – zapytałem.
- Na wesoło – odpowiedziała i przelała colę do szklanki.
- Każdy łyk alkoholu to gwóźdź do trumny pijmy zatem więcej by nam się te trumny nie rozleciały – powiedziałem.
- Czyli czarny humor – rzuciła i stuknęła swoim kieliszkiem o mój stojący na barze. Wypiliśmy po jednym, Patrycja skrzywiła się i szybko chwyciła po colę. Mnie smak wódki już od lat nie gryzł, nie palił, nie odrzucał więc nie miałem tego problemu.
- No i jak? – zapytałem.
- Ohydne w smaku – odpowiedziała.
- No bo lejesz to po języku. Moja rada: od razu do gardła – poradziłem jej i chwyciłem za kieliszek.
- Dzięki za radę – powiedziała i wzięła swój kieliszek.
- To teraz może za osiołka. – Widząc jej pytającą minę rozwinąłem temat. – Idzie sobie osiołek przez pustynie i jest bardzo spragniony. W końcu natrafia na dwie wielkie beczki, pierwsza jest z wodą, a druga z wódką. Z której pije osiołek? – zapytałem. – Z pierwszej – sam sobie odpowiedziałem. – Nie bądźmy wiec osłami i napijmy się wódki – dokończyłem.
- To było akurat fajne – skomentowała i wlała zero dwadzieścia pięć mililitrów Finlandii do ust.
- Jeszcze raz to samo – powiedziała Patrycja do barmana, a mnie to szczerze zaskoczyło. Widząc moje zdziwienie powiedziała – przepraszam, powinnam była…
- Nie, nic się nie stało. Nie przejmuj się. Pij, pij będziesz łatwiejsza – powiedziałem z uśmiechem.
- Pij, pij nie będziesz mógł – odpowiedziała również ze szczerym uśmiechem.
- Ale teraz ostatni i idziemy tańczyć – zadecydowałem i wziąłem przechyliłem kieliszek, później ciągnąc Patrycje na parkiet.
Po raz kolejny w tańcu zgrywało nam się świetnie. DJ zapodał wolniejsze kawałki, jak to sam nazwał „specjalnie dla zakochanców”. W takim tańcu, będąc pod lekkim wpływem alkoholu byłoby wręcz zbrodnią gdyby się nie całować. Z powodu zbytniej intensywności zrobiłem Patrycji malinkę na szyi, a ona odwdzięczyła mi się tym samym gdy po zakończeniu wolnych kawałków podniosłem ją do góry, kładąc jej nogi na moich biodrach i przyciskając do ściany. Po chwili znaleźliśmy się w toalecie wciąż się całując. Toalet w tym klubie było kilka, ale każda jednoosobowa i z zasuwką. Zamknąłem więc drzwi i użyłem tej zasuwki. Tym razem to ja byłem przyciśnięty do ściany i było mi z tym naprawdę dobrze. Czułem się doskonale gdy Pati miała dłonie pod moją koszulą i błądziła nimi po moim nagim torsie. Kiedy zeszła niżej i zaczęła rozpinać moje dżinsy w pierwszej chwili nie reagowałem, bo byłem oszołomiony i też trochę chciałem sprawdzić jak daleko się posunie w takim, jakby nie patrzeć publicznym miejscu. W życiu bym się nie spodziewał, że obniży mi lekko spodnie i odsunie bokserki na tyle by wyjąć mojego penisa na wierzch. I wtedy byłem już na tyle oszołomiony i chętny, że o mało co, a bym nie zareagował. Jeden widok sprawił, że zmieniłem zdanie. Nigdy nie chciałem odczuwać przyjemności podczas gdy moja dziewczyna klękała by na białych płytkach w toalecie dyskotekowej. To rozmyślanie zajęło mi jednak wystarczająco dużo czasu by zdążyła go wziąć na około dwa centymetry do ust.
- Nie Mała. Zaczekaj – powiedziałem i pociągnąłem ją za ramiona do góry jednocześnie starając się myśleć o czymś ohydnym i nieprzyjemnym z przeżyć jakie miałem by tylko pozbyć się wzwodu i po kilkunastu sekundach mi się udało na tyle bym zapiął rozporek. – Nie obrażaj się, nie odtrącam cię. Nie chcę jednak by to się odbywało tak, znaczy tak to chcę, ale nie w takim miejscu – klepałem bez sensu, ale wtedy dla mnie miało to sens.
- Aha, rozumiem – odpowiedziała.
- Nie, masz smutną minkę więc nie do końca wiesz o co mi chodzi. Jedziemy w góry, na wigilie jeśli chcesz. Jeśli chcesz ją jednak spędzić z rodziną to dojedziemy do Majki i Patryka nieco później. Jednak tam będziemy mieli swój pokój i będzie to bardziej cywilizowane niż tutaj – wyjaśniłem.
- Rodzice mnie nie puszczą – odpowiedziała.
- Puszczą, gadałem z nimi już wstępnie. Dziś to się odbyło zanim po ciebie przyszedłem pod szkołę. Będziemy tam aż do dnia przed sylwestrem, na sylwka też już mam plany, ale zawsze możemy je zmienić – powiedziałem z uśmiechem.
- Jesteś niesamowity – powiedziała rzucając mi się na szyję.
- Daj buziaka i wracamy na parkiet. Ostatnie dwa kawałki i całą i zdrową odstawię cię do domku.

4 komentarze:

  1. Lalunia niepijąca, a facet zarządza erekcją w kiblu... Ale formalnie bez zarzutu.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to po co poszli do tej toalety?

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja uważam że fajnie zrobił nie wykorzystując sytuacji w toalecie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie ze nie wykorzystal sytuacji bo tak naprawde to nei wiadomo czy ona tego chciala czy zadziałał alkohol i chec odwdzieczenia sie za dobroc. Moze po prostu chciala sie wkupic w laski zeby juz zawsze byl dla niej dobry.

    OdpowiedzUsuń