Część 60
Powinna być tu, a nie tam!
Obudziłem się, a Julii nie było przy mnie – to raczej głupie
uczucie, bo zwykle jest. Przypomniało mi się jak odwiozłem ją na samolot,
stamtąd ona poleciała po to by paradować po wybiegu, a ja zostałem sam w
wielkim domu, którym ona powinna się zajmować. Jednak nie było tak jak być
powinno, bo moja żona wolała świecić nogami i cyckami przed obcymi mężczyznami.
Jednak to tylko ten kontrakt, on się niedługo skończy, my zostaniemy rodzicami
i moja żona już nigdy nie wróci do tej niewdzięcznej, obrzydliwej pracy. Jak na
złość miałem luźniejszy tydzień i nie miałem nawet z kim go spędzić. Tenisa
miałem dość, poza tym partner złamał sobie trzy palce u ręki i nie miał jak
trzymać rakiety. No i co ja pocznę z tak dużą ilością czasu. Zacząłem od
kąpieli. Rzuciłem okiem na dużą, marmurową wannę i przypomniało mi się jak
pierwszy raz przywiozłem Julie do naszego domu. Ona od razu miała wizje co,
gdzie i w jakim kolorze się będzie znajdowało. No i też ona wybrała tę
nieszczęsną wannę, po to by wylegiwać się w pianie – ja wolałem prysznic, ale
zostałem przegadany. Nie pomógł mi nawet argument, że od leżenia i odpoczywania
jest łóżko, a nie wanna. Pamiętam jak się wtedy śmiała, mówiąc, że jestem
straszny. W ogóle w tamtych czasach, ten nieco ponad rok temu się częściej śmiała.
W ten sam dzień gdy wyremontowano nam łazienkę my ją wypróbowaliśmy, było to
pierwsze pomieszczenie w tym domu, w którym się kochaliśmy i też pierwsze, w
którym się pokłóciliśmy. Zjadłem na śniadanie tosty przygotowane przez
gosposie, i jakoś te robione przez Julie smakowały mi lepiej. W końcu zajrzałem
do komputera i na naszą klasę. Wymieniłem się ze starym kumplem numerem
telefonu i zatelefonowałem. Po krótkiej rozmowie postanowiliśmy spotkać się w
pierwszym tygodniu stycznia, bo w ten czas i on i ja będziemy mieli wolne.
Kiedy tak spoglądałem w kalendarz zdałem sobie sprawę, że Tyler już powinien u
nas być od wczoraj, ale pewnie jak zwykle z tydzień się spóźni. Ja tam nie
rozumiem jak oni mogli tak dziecko wychować, gdyby to był mój syn to… - mój syn
taki nie będzie z pewnością. Właściwie to się nie mogłem doczekać własnego
syna. Dziecka, które dopiero co było w planach i to w dodatku moich nie Julii.
Jednak jeszcze bardziej nie mogłem doczekać się córeczki – mojej małej
Księżniczki. Niech ten kontrakt wreszcie dobiegnie końca, bo zwariuje chyba.
Julia powinna być tu, a nie tam!
I dlaczego tego jeszcze nikt nie skomentował? Po tej części akurat widać, że bohater czuje do żony coś więcej niż chęć posiadania służby. Sądzę, że Darek nie jest zły w głębi, a tylko powierzchownie wydaje się zimny, twardy, surowy i stanowczy. Widać, że facet ma jednak uczucia i że szczerze kocha żonę, tylko nie okazuje jej tego tak jak powinien. Dlaczego taki jest? Trauma z młodości? Przez inną kobietę oszukany, zdradzony i zraniony mężczyzna? Czy jest w tym coś więcej, czy nie potrzebnie doszukuje się złożoności tej postaci?
OdpowiedzUsuń