środa, 14 marca 2012

Część 67 (Tychon)


Część 67
Spacer
Przetarłem oczy zaraz po przebudzeniu. Poczułem na sobie ciężar ciała Majki, który tak właściwie był przyjemny, a nie dokuczliwy. Delikatnie jednak przesunąłem ją na jej połowę i podszedłem do okna, było biało.
- Majka, kochanie. Widziałaś ile śniegu? – zapytałem. Majka jednak tylko odwróciła się na drugi bok i stwierdziła bym dał jej spać. – No, ale zobacz jak fajnie. Pójdziemy na spacer? – nie dawałem za wygraną.
- Patryk nie zachowuj się jakbyś miał cztery lata, przecież jest rano! – warknęła przez zęby.
- No, ale cię proszę, chodźmy – powiedziałem błagalnym tonem. – Zjemy po drodze śniadanko – dodałem.
- Dobra, idziemy i tak mnie już obudziłeś – powiedziała ziewając i przeciągając się. – Tylko daj mi z pięć minut na ubranie się i makijaż.
- Jak cię znam to ci zajmie z godzinę, albo i kilka – rzekłem zrezygnowanym tonem.
- Załatwię to w dwadzieścia pięć minut – zapewniła mnie buziakiem i popędziła do łazienki.
- Włączę stoper – uprzedziłem wyglądając przez otwarte drzwi.
- Będziecie się ścigać kto pierwszy umyje zęby? – zapytał zaczepnie Kamil paradujący w samych bokserkach.
- Co ty taki w negliżu? – zapytałem.
- Jest siódma, czego ty ode mnie wymagasz. Oczy mam sklejone, pracowałem wczoraj za długo i marze tylko o kawie. Spałem człowieku może z godzinę – odpowiedział.
- No to współczuje, może wróć do łóżka – zaproponowałem.
- Nie, muszę dziś coś załatwić. Wiesz w sprawie wyjazdu.
- A coś nie gra? – zmartwiłem się. – I choć no tutaj, bo Majka jeszcze o niczym nie wie – zaprosiłem go do środka.
- Czekaj spodnie tylko z suszarki wezmę – rzekł Kamil z uśmiechem.
- Majka jest w łazience – uprzedziłem, ale za moment ujrzałem jak mój przyjaciel stuka pięścią w drzwi.
- Majka, ja po te seledynowe dresy podasz mi? – zapytał i za moment drzwi uchyliły się i ręka mojej dziewczyny wychyliła się za nie wraz ze spodniami Kamila.
- Dziękuje – odpowiedział na narzekanie Majki, którego nie zrozumiałem.
- No to sprawa wygląda tak – mówił Kamil i ubierał spodnie jednocześnie, wszedł do pokoju i kontynuował. – Wszystko jest w porządku, ale muszę przegląd samochodu zrobić, jeszcze raz zadzwonić do kumpla w sprawie tego domku, no i wszystkie zamówione meble wykonać i zapakować na życzenie klientów, pracowników poinformować, że mnie nie będzie. Takie wiesz, przyziemne sprawy. Z Patrycji mamą już się dogadałem, więc nie powinno być problemu. Czemu Majka jeszcze nie wie? – zapytał.
- Dziś jej powiem, ostatnio nie mamy na siebie czasu. Ta zmiana mnie wykańczała. Wychodziłem ona spała, przychodziłem, jadłem i zasypiałem, budziłem się jadłem i wychodziłem. Sam wiesz jak jest – poskarżyłem się.
- Ciężki żywot gliniarza co piesku – rzucił jak zwykle złośliwie.
- Wiesz co u Aleksa? – zapytałem chcąc urwać temat.
- No wiem, ostatnio rzadko bywa w domku, zauważyłeś? – Kamil odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No właśnie dlatego pytam co się z nim dzieje, bo jego nie mam okazji zastać, by pogadać z nim bezpośrednio – wyjaśniłem.
- Znalazł dziewczynę, tę Amandę, kojarzysz? – Kamil zaspokoił moją ciekawość, lecz jednocześnie rozbudził ją na nowo.
- Tę taką blondynkę, z tymi ładnymi oczami i ekstra figurką? – zapytałem i ujrzałem Majkę.
- Jaka ekstra figurka? – zapytała splatając ręce na piersi.
- Mówiliśmy o Amandzie – odpowiedział Kamil z uśmiechem.
- Że jest z Aleksem – dodałem piorunując przyjaciela wzrokiem.
- Nie wystarczyło zakończyć na tym, musicie mówić o jej walorach? – zapytała jakby złym tonem.
- Nie da się ich ukryć, że je ma – usprawiedliwił się Kamil.
- Oceniamy jak każdą inną kobietę wcześniej, ale kocham tylko ciebie. – Podszedłem do Majki i ucałowałem ją w policzek chcąc załagodzić sytuacje. – No nie gniewaj się tak, przecież wiem, że masz na Amandę lekkie nazwijmy to uczulenie. Nie martw się, ja nigdy nie lubiłem blondynek – zapewniłem.
- To akurat prawda, nigdy nie miał blondynki od kiedy go znam – powiedział Kamil wychodząc.
- Mieliśmy iść na spacer, a ty jeszcze nie ubrany – skomentowała moja dziewczyna i miała racje, bo nadal byłem w spodenkach w których spałem.
- Daj mi dwie i pół minuty – rzuciłem oddalając się w stronę łazienki.
Dziesięć minut później spacerowaliśmy zmierzając w stronę parku. Śnieg przyjemnie skrzypiał pod naszymi butami, a płaszcze były w białych płatkach.
- Miałeś racje, pięknie jest tak biało i z rana ulice są puste, jedyny mankament to taki, że jest zimno – powiedziała Majka.
- A tam widzę piekarnie, może mają jakieś ciepłe rogaliki, albo coś takiego.
Wyszliśmy z piekarni zadowoleni, zajadając się ciepłymi, maślanymi rogalikami. W parku atmosfera była jeszcze lepsza i weselsza. Rzucaliśmy się śnieżkami jakbyśmy byli małymi dziećmi. Nawet sturlaliśmy się z najwyższej górki jaką tylko znaleźliśmy. Nie przejmowaliśmy się tym co myśli o nas starszy pan wyprowadzający właśnie psa, ani dwie panie idące w szybkim tempie. Zachowywaliśmy się tak jakbyśmy byli tylko my, a cały świat w około nie istniał. Wracaliśmy do domu okrężną drogą, taką którą Majce nigdy pozwalałem chodzić samotnie. Teraz jednak szliśmy razem więc nie miała się czego obawiać. Nagle usłyszeliśmy krzyk kobiety:
- Łapać złodzieja!
Mechanicznie odwróciłem głowę w tym kierunku, z którego dobiegał głos zrozpaczonej kobiety i ujrzałem jak w naszym kierunku biegnie zakapturzony, ubrany na czarno-granatowo mężczyzna, a za nim podąża ta właśnie kobieta. Nie namyślając się długo wybiegłem mu naprzeciw i odepchnąłem z dużą siłą na bok, spodziewając się, że straci z zaskoczenia równowagę i się przewali na ośnieżoną ziemię.
- Dzięki Bogu – powiedziała zasapana kobieta teraz już idąca spokojniej w naszym kierunku.
- Puszczaj! – krzyknął na oko dziewiętnastoletni chłopak, którego obezwładniłem i wciąż trzymałem leżącego na ziemi.
- Co się dzieje? – zapytała Majka, która jakby dopiero teraz wybudziła się z letargu.
- Za moment się dowiemy kochanie – odpowiedziałem.
- Ten typ ukradł moją torebkę – powiedziała kobieta. – O, tę torebkę, tutaj obok niego leży.
- Będzie pani składać zeznania oskarżające? Powinniśmy wezwać policje, bo ja jestem po cywilnemu dzisiaj – oznajmiłem.
- Tak, ja na niego doniosę, a on mnie jeszcze zabije. Niedoczekanie – odpowiedziała kobieta i zabrała torebkę z podłogi. – Dziękuje panu za pomoc, niech pan z nim zrobi co uważa. Jednak naprawdę dziękuje, gdyby nie pan nie wiem co bym zrobiła. Dzisiaj akurat rozdawali wypłaty, boże moja cała pensja.
- Niech pani sprawdzi czy ma pani całą zawartość, bo mogło coś wypaść – poleciłem ciągle trzymając chłopaka w taki sposób by nie mógł mi się wymknąć, ale jednocześnie podnosząc go z podłogi. – Jeśli się będziesz wyrywał to gwarantuje ci, że łapy będziesz miał połamane – uprzedziłem. Kobieta sprawdziła, niczego nie brakowało i pomimo mojej zachęty do zeznań wolała odejść.
- Nie ma świadka i dowodu to nie ma przestępstwa – przemówił chłopak, a miał specyficzny, jakby angielski, albo amerykański akcent.
- Dowodów, świadka i przestępstwa może nie ma, ale ja jestem – odpowiedziałem puszczając go w taki sposób by był odwrócony do mnie przodem i po zaciśnięciu dłoni w pięść wymierzyłem mu jeden, konkretny cios. Na tyle konkretny, że zwalił go z nóg.
- Patryk co ty wyprawiasz?! – krzyknęła Majka, podczas gdy chłopak dotykał swoją dłonią do nosa, z którego poleciało trochę krwi. – Tak nie można, nie masz prawa, to bezprawie – mówiła moja dziewczyna spanikowana.
- Spokojnie kochanie. Przecież komu on się poskarży. Co chłopczyku, pójdziesz na policje? – zapytałem i przykucnąłem przed nim. – Tak jak sądziłem. Umiesz napadać na bezbronne kobiety, ale z mężczyzną to już się nie zmierzysz co? – zapytałem retorycznie i wstałem do pionu.
- Patryk, zostaw go już, proszę. Zobacz on krwawi – panikowała Maja więc ją objąłem w pasie.
- Nic mu nie będzie, gdyby to ode mnie zależało to takie śmieci powinno się zabijać – powiedziałem. – Teraz jedynie mogę mu zapewnić dołek, bo zapewne na tym terenie często dochodzi do napaści. Kto wie, może ktoś go rozpozna – powiedziałem jakby do siebie, a chłopak zaczął się podnosić.
- Jak masz na imię? – zapytała
- Nie no jeszcze będziesz się z nim spoufalać.
- Nie widzisz, że to jeszcze małolat!?
- Widzę, poinformuje jego rodziców – powiedziałem chwytając go za tak zwane szmaty i wyciągnąłem modny model telefonu komórkowego z kieszeni jego sportowej kurtki.
- Jaki pech, nie masz numeru ani mamusi ani tatusia – powiedziałem jakby do siebie. – Może znajdzie się ktoś z rodziny, o jest! Szwagier – oznajmiłem.
- Patryk, daj mu spokój. Pewnie chłopak jest sierotą.
- Jesteś sierotą? – zapytałem chłopaka.
- Nie – odpowiedział.
- A jak masz na imię? – powtórzyła swoje pytanie Majka.
- Tyler – odpowiedział.
- Anglik? – zapytałem.
- Tak w połowie, matka jest polką – odpowiedział z głową w dół, a ja ciągle trzymałem go za jego ubranie. Nie miałem tez wątpliwości, że jestem od niego szybszy, więc nawet gdyby się wyrwał bardzo szybko bym go dogonił.
- Czemu to zrobiłeś? – zapytała Majka.
- Maju, a co nas to obchodzi? – zapytałem.
- No puść go, to jeszcze dzieciak. Proszę, zrób to dla mnie.
- Wpisz numer jego szwagra do mojego telefonu – poleciłem podając jej mój telefon, ale i telefon Tylera. Nie miałem jakiś większych planów, zamierzałem puścić szczeniaka, ale lekko go nastraszyć. – Jak się nazywasz? – zapytałem.
- Sommers, Tyler Sommers – odpowiedział. – Masz na dowodzie, jest w drugiej kieszeni, mówię prawdę – dodał przestraszonym głosem.
- Zapisz to gdzieś, jak możesz – zwróciłem się do mojej dziewczyny.
- Patryk, ale po co ci to? – zapytała.
- Na wszelki wypadek, gdybyśmy się z kolegą jeszcze kiedyś spotkali, albo jakby go ktoś opisał bym wiedział gdzie szukać – udzieliłem odpowiedzi spokojnym, rzeczowym tonem. – A teraz Mały spływaj i abym cię więcej nie widział! – poleciłem oddając mu telefon i dowód.
- Jesteś z siebie dumny? – zapytała Maja z wyrzutem w głosie.
- A mam nie być? – zapytałem
- Sterroryzowałeś biednego dzieciaka, to chyba nie jest powód do dumy.
- Jaki tam z niego dzieciak, dorosły facet, przecież pełnoletni był.
- Pełnoletni to nie znaczy, że dorosły. Sam tak mawiasz – powiedziała z uśmiechem triumfu na ustach.
- No dobrze, może i to był dzieciak, ale jaki biedny? Cały od stóp do głów był w marce nike – odpowiedziałem.
- Ty też nosisz tę markę, a nie zarabiasz kilkunastu tysięcy na miesiąc – odgryzła się.
- Sugerujesz, że za mało zarabiam?
- Nie, ale nie sądzę by ubiór mówił o statusie społecznym. Często ludzie z najgorszych dzielnic i bez pracy mają na najdroższe buty i papierosy, bo to jest dla nich większym priorytetem niż opłacenie rachunków, a gdy przychodzi wezwanie komornicze szukają pieniędzy na gwałt. Może on był właśnie w takiej sytuacji.
- Skąd ci taka refleksja przyszła do głowy? – zapytałem.
- Oglądam telewizje, są takie programy jak uwaga i interwencja.
- Aha.
- I odwrotnie też bywa. Często ludzie bogaci ubierają się na biednych i nie cenią marek. Miałam taką koleżankę w szkole, do podstawówki ze mną chodziła. Nie znosiłam jej. Była gruba, brzydka i miała przerwę między zębami, no i złośliwa była. Wiesz co? Ona miała chatę trzy razy większą niż mój ojciec, matka z ojcem mieli trzy samochody, a ona nosiła najtańsze t-shirty. Potrafisz to zrozumieć? – zapytała.
- Nie do końca, ale jednak dla niektórych nie jest najważniejszy wygląd. Chociaż ja uważam, że jeśli ma się pieniądze to po to by je wydawać, a nie by je zamrażać. I nigdy nie było mi szkoda wydać nawet kwotę czterystu polskich złotych na buty, czy dwieście złoty na whisky, albo stracić pół tysiąca na jednej imprezie. Od tego są pieniądze by je wydawać i się za nie bawić.
- Wydałeś pół tysiąca na jednej imprezie? – zapytała.
- No w godzinę, reszty nie pamiętam. – Spojrzała na mnie wymownie, więc dodałem – Miałem siedemnaście lat, boże jak to było dawno. To była moja pierwsza wypłata, a każdą pierwszą należy przepić.
- Nadal tak uważasz? – zapytała.
- Tak, nadal. Co do pierwszej wypłaty zdania nie zmieniam, jednak to nie znaczy, że trzeba upijać się w klubie czy w innym miejscu gdzie jest pełno ludzi.
- Czyli gdybym podjęła pracę, a o tym coraz częściej myślę. Kamil mi proponuje u siebie, chce otworzyć oddzielne okienko takie ze starą biżuterią i ozdobami. Jednak wracając do tematu miałabym prawo całą swoja wypłatę przepić tak? – zapytała.
- Tak. Miałabyś prawo zrobić z ta wypłatą co uważasz. Jeśli jednak zamierzałabyś uczynić to co ja ze swoją pierwszą, to naturalnie zabawić trzeba się w klubie, ale tam powinno się być świadomym. Tym bardziej, że ty jesteś kobietą nie wypada byś się zataczała w miejscu publicznym. Jednak co innego w domu z koleżankami.
- Aha, jesteśmy już pod twoją bramą – stwierdziła i przystanęła, bo ja się rozpędziłem i poszedłbym dalej.
- No racja jesteśmy, ale nie pod moją tylko pod naszą – poprawiłem ją. – Musimy jeszcze wejść monopolowego, po jakieś lepsze wino.
- Po co nam wino? – dopytywała.
- A to na święta, szampana na sylwestra też kupimy – odpowiedziałem.
- Po co nam już szampan na sylwestra?
- Bo potem możemy nie mieć okazji, bo wyjeżdżamy na okres świąteczny – oznajmiłem.
- A dokąd, a dokąd, powiedz mi – dopytywała i z tego entuzjazmu nawet ścisnęła mocniej moją dłoń.
- W góry, do takiej chatki. Jedziemy razem z Kamilem i Patrycją – zaspokoiłem jej ciekawość.
- Nie spędzasz świąt z rodziną? – zapytała.
- Nie, z ojcem lepiej gdy się nie widzimy, bo może wyniknąć z tego tylko awantura. Nie spełniłem jego ambicji, więc któregoś pięknego dnia powiedział mi bym wypierdalał, chodziłem wtedy jeszcze do szkoły – odpowiedziałem.
- I co zrobiłeś? – zapytała.
- Wyprowadziłem się, dokończyłem technikum policyjne i pracowałem jednocześnie.
- U kogo mieszkałeś?
- U mojej siostry, tej co jest z bratem Kamila.
- Dlatego tak bardzo rozumiałeś, gdy ja zechciałam odejść z domu gdy mnie wyrzucono?
- Tak, rozumiałem. Jednak ja mimo wszystko mam do ojca szacunek i nie wyzywałem go nigdy od najgorszych, a ty swojego tak. Mamy po prostu inne charaktery, inne priorytety i ambicje innego rodzaju, a ja nie miałem zamiaru spełniać jego.
- Nie chciał byś był stróżem prawa? – zapytała zaciekawiona.
- Chciał bym był prawnikiem jak on kiedyś, potem awansował na sędziego. Miałem iść w jego ślady, marzył o tym – odpowiedziałem.
- Przecież zarówno jego zawód jak i twój ma coś wspólnego z prawem – wysunęła według mnie słuszne wnioski.
- Fakt, jednak według niego mieć syna policjanta to hańba. Od dziecka wolałem ćwiczenia fizyczne bardziej niż umysłowe. Męczyły mnie imprezy organizowane przez moich rodziców, te wszystkie bankiety i tak dalej. Kamil zresztą miał podobnie. My na tych imprezach tylko przynosiliśmy rodzinie wstyd, co prawda robiliśmy to specjalnie bo jakbyśmy chcieli to byśmy potrafili się zachować według zasad dobrego wychowania.
- Czyli co robiliście?
- Upiliśmy się niejednokrotnie, jako gówniarze jeszcze. Potem powiedzieliśmy prawdę o tym co myślimy o tych bankietach, że są organizowane tylko i wyłącznie po to by sędziowie mogli śmiało brać w łapę od adwokatów i prokuratorów. No i to właśnie przeważyło szale i ojciec mnie wyrzucił.
- Szczerze mu się nie dziwie, jak ty tak mogłeś? – zapytała.
- Byłem młody, zdenerwował mnie przed bankietem i dostał za swoje. Mój ojciec nie jest dobrym człowiekiem, od zawsze gnał mnie do nauki, starał za wszelką cenę trzymać pod kloszem i ograniczać na każdym kroku, a ja pragnąłem dla siebie czegoś lepszego niż drogiej fury i marmurów, bo życie ma dla mnie wyższą cenę i większe znaczenie. Dlatego wolałem je przeżyć, a nie siedzieć nad książką i być dwadzieścia cztery na dobę pod okiem któregoś z rodziców.
- Nie dziwię ci się. I tak sporo wytrzymałeś – przyznała.
- No siedemnaście lat z despotycznym władcą. Wtedy sobie obiecałem, że moje dzieci będą miały więcej luzu, będą beztrosko biegały po podwórku i co do zawodu, wybiorą sobie sami taki jaki będą chcieli. Nie będę ich też strofował i czepiał się o każdą jedynkę, czy tam dwójkę. Jeśli oni będą ze swojego wyniku zadowoleni to ja będę się cieszył wraz z nimi.
- Chcesz mieś dzieci? – zapytała.
- Tak, najlepiej dwóch synów, ale jakby była dziewczynka, czy też dziewczyny to bym się tak samo cieszył.
- Zawsze chciałam mieć jedno – powiedziała z uśmiechem.
- Maju, to jest jeszcze do dogadania. Dzieci to decyzja dwojga, a nie jednostki. Mamy na to jeszcze czas.
- Z tym się akurat zgadzam – powiedziała i weszliśmy do sklepu.

5 komentarzy:

  1. Patryk staje się coraz bardziej interesującą postacią, ;) Bardzo fajna część tylko szkoda że w całej tej historii 5 par, tak mało jest Majki i Patryka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety. Wypadło akurat tak, że ani ja ani koleżanka (Sylwia) nie mieliśmy czasu więc królowali Amanda i Aleks, ale na Patryka i Majkę też przyjdzie czas. Właściwie to już po mału ten czas nadchodzi.

      Usuń
    2. Podoba mi się ta część oraz powiązanie Tylera z Patrykiem i Majką. Piszesz bardzo interesująco, przez co wciągasz nas do czytania tego bloga :)

      Usuń
  2. Dramatyczne, doprawdy. Nie lubie samozwańczych twardzieli. Dla Majki wielkie uznanie za empatię i może czas poszukać innego faceta?

    OdpowiedzUsuń
  3. wreszcie ktoś dał złodziejaszkowi nauczkę/bo bo słabszych łatwo okraść,a już przy innych,to brakuje mu odwagi. brawo patryk

    OdpowiedzUsuń