wtorek, 6 marca 2012

Część 61 (Samuel)



Część 61
Za ten wybryk to akurat oberwiesz.
Praca to temat, o którym nigdy nie lubiłem rozmawiać. Uważałem to za marnotrawstwo czasu, by po długich godzinach pracy wypełniać nią jeszcze czas wolny. Zawsze istnieją inne rozrywki, np. kina, teatry, koncerty. Tego dnia byłem umówiony z Amandą. Miałem troszkę więcej czasu niż się spodziewałem dlatego podjechałem po nią pod szkołę. Wysiadłem z samochodu by dotlenić umysł, a tu nagle znajomy głos mówi do mnie:
- Dzień dobry panu – odwróciłem się i ujrzałem nauczycielkę Amandy.
- Witam – odpowiedziałem i uścisnąłem dłoń nauczycielki, którą wyciągnęła w moim kierunku.
- Proszę się nie martwić, Amanda jest w szkole nie ma potrzeby jej pan sprawdzać – powiedziała uprzejmym tonem.
- Nie sprawdzam, podjechałem przy okazji – odpowiedziałem i zacząłem odliczać czas do dzwonka jak na znienawidzonej plastyce wieki temu.
- Widział pan jej oceny na półrocze? – zapytała nagle, a ja czułem się jakbym stał przy tablicy i nie miał pojęcia o czym jest pytanie, a co dopiero znał na nie odpowiedź.
- Szczerze, to jeszcze nie miałem okazji. Mam nadzieję, że dziś się pochwali – powiedziałem całkiem szczerze.
- Z pewnością, bo ma się dziewczyna czym chwalić. Same piątki i czwórki – powiedziała z dumom w głosie.
Nie wiadomo czemu ja sam poczułem dumę jakby Amanda była co najmniej moją siostrą, albo dziewczyną. Jakoś dziwnie poczułem, że to też troszkę moja zasługa, ale doświadczyłem też poczucia odpowiedzialności za dziewczynę z którą tak właściwie łączyły mnie tylko inteligentne rozmowy, przekomarzania i seks, a w chwili obecnej nie łączyło żadne z trzech.
- A co do tych zastraszeń i bójek, wszystko już w porządku? – zapytałem, no bo jaki byłby ze mnie ojczym gdybym nie zapytał
- Tak, póki co nie mamy problemów. Jak tylko jakieś się pojawią to rozumiem, że od razu mam się z panem kontaktować? – zapytała.
- Tak, od razu ze mną – odpowiedziałem, choć wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo to poczucie odpowiedzialności za Amandę zmieni moje dotychczasowe życie.
- A może pan poczeka na nią w szkolę? Tam jest taka przytulna kawiarnia – zaproponowała nauczycielka.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Nie lubię zimy, ale raz na jakiś czas trzeba się dotlenić – odparłem i w tej o to chwili wybawił mnie dzwonek z tej całej rozmowy.
- To ja przedstawię panu zmianę planu, bo Amandy ostatnio nie było na godzinie wychowawczej i mogła się nie dowiedzieć. – Mówiła grzebiąc w teczkach. – O gdzieś tutaj go mam…
Chwilę później pojawiła się Amanda i całkiem normalnym głosem powiedziała:
- Dzień dobry pani profesor.
- Dzień dobry, dzień dobry – odpowiedziała nauczycielka i podała mi kartkę formatu A5.
- Cześć mój drugi tatusiu – powiedziała Amanda z drwiną gdy jej nauczycielka już oddaliła się od nas na tyle by nie móc tego słyszeć.
- Nie drwi i wsiadaj, to przez ciebie ten cały cyrk – odpowiedziałem i obszedłem samochód by zasiąść za kierownicą.
- Co ci ta ropucha dała? – zapytała siedząc już na swoim miejscu i sięgnęła po kartkę, która położyłem na kokpicie, ale uprzedziłem ją.
- Chwileczkę, chwileczkę. Chyba jako twój drugi tatuś powinienem się z tym zapoznać – rzuciłem z uśmiechem i schowałem kartkę z ręką za plecy.
- Haha, bardzo zabawny jesteś wiesz? – zapytała ironicznie.
- Nie drwi i nie pyskuj – odpowiedziałem.
- Bo co? – zapytała unosząc brwi do góry i jak zwykle żując gumę.
- Bo przez kolano – odpowiedziałem. – Trzymaj już tę kartkę i zapoznaj się z tym bym się nie musiał wstydzić, jasne? – zapytałem podając jej plan.
- Ale się zgrywasz – rzuciła i przejęła ode mnie kartkę, zwinęła ją na dwie części i wrzuciła do torebki.
- Zapnij pasy – poleciłem ruszając.
- Już zapinam – tatusiu – odpowiedziała.
- Spodobało ci się to, co? – zapytałem.
- Echeś – odpowiedziała z uśmiechem.
- Przyjmując te grę, jak powinienem się do ciebie zwracać? Córeczko? – zapytałem i nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Nie, chyba wolałabym nie. W drugą stronę to już nie brzmi zabawnie – odpowiedziała.
- Też tak myślę. Ile miał twój najmłodszy mężczyzna? – zapytałem.
- Co, proszę? – odpowiedziała zaskoczona pytaniem.
- Sprawdzam tylko czy nie masz syndromu ojca – odparłem.
- Nie, nie mam żadnego syndromu. Miał dwadzieścia jeden – odpowiedziała.
- A ty wtedy miałaś? – dopytywałem.
- Jakieś trzynaście, może czternaście – odpowiedziała.
- Zabawne, pamiętasz jego wiek, a nie pamiętasz swojego – skomentowałem.
- Przestań, nie chcę o tym rozmawiać – powiedziała.
- Dobrze, a o czym chcesz? – zapytałem z grzeczności.
- Jak było w pracy?
- A o tym to akurat ja nie chce rozmawiać bo nie lubię. Jednak odpowiem, że nie najgorzej, raczej tak zwyczajnie.
- Aleks jest problem – powiedziała.
- Duży? – zapytałem.
- Chyba tak – odpowiedziała.
- Jak duży? – dopytywałem.
- Ogromny – usłyszałem w odpowiedzi więc przystanąłem na parkingu ulicę przed jej miejscem zamieszkania.
- Obiecaj, że nie będziesz się wściekał – zażądała.
- A wściekłem się kiedyś? – zapytałem, a ona spojrzała na mnie wymownie. – No dobra, prócz tego jednego razu?
- No to chyba już nigdy – odpowiedziała. – Tak więc wczoraj była impreza – zaczęła, ale jakoś dziwnie przerwała.
- I co dalej? – zapytałem.
- I tam była ta laska ze szkoły, i trochę się poszturchałyśmy – powiedziała w końcu.
- Skoro trochę to czemu to jest ogromny problem? – zapytałem widząc po jej minie, że coś ni gra.
- Zawaliła głową o blat taki barowy, ale to domówka była więc nie ma kamer – powiedziała szybko.
- I co dalej? – dopytywałem.
- Była pijana, ja też wypita i nikt nas tam nie widział. Wróciłem do salonu, pokręciłam się trochę. Jak kolega poszedł do kuchni to wyszłam z koleżanką i tyle – powiedziała jednym tchem.
- Nie udzieliłaś jej pomocy? – zapytałem niedowierzając.
- No pewnie, że nie. Przecież jej nie lubię, poza tym i tak będzie na mnie i teraz to już policja i wilczy bilet ze szkoły murowany – ona mówiła, a ja nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Mogła zabić człowieka, a przejmowała się szkołą.
- Czemu tak milczysz? – zapytała po krótkiej chwili, a ja wpatrywałem się w przestrzeń za przednią szybą.
- Mogłaś ją zabić do jasnej cholery?! – krzyknąłem.
- No wiem, ale wtedy by przynajmniej nikomu nie powiedziała – rzuciła z uśmiechem na ustach.
- Kiepski żart wiesz? – rzuciłem ostrzejszym tonem.
- Nie martw się ona żyje. Kolega mówił w szkole – powiedziała nagle, a mi przysłowiowy kamień spadł z serca.
- Jak się nazywa? – zapytałem.
- Po co ci to wiedzieć? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Zadzwonię do kolegi co miał dyżur, może będzie coś wiedział – wyjaśniłem i wyjąłem telefon z kieszeni.
- Ale nie ma takiej potrzeby, mnie tam ona nie interesuje. Mi tylko o alibi chodziło jakby co, że byłam z tobą – powiedziała pewnym siebie tonem.
- I jak ty to sobie wyobrażasz? To była noc tak? – zapytałem, a ona pokiwała twierdząco głową. – W oczach nauczycielki jestem twoim ojczymem, w oczach policji będę kochankiem, przecież to się wyda – stwierdziłem racjonalnie.
- No właśnie może się wydać, ale nie musi – powiedziała przekonywująco.
- Amanda, nie mam zamiaru ratować ci tyłka w chwili gdy mam ochotę go przetrzepać – powiedziałem. – Podaj jej nazwisko? – dodałem.
Podała, a po pięciu minutach wiszenia na słuchawce już miałem pewność, że dziewczynie nic nie będzie i że uznano to za wypadek po alkoholu. Jakieś potknięcie, czy coś takiego.
- Nie chcesz wiedzieć co z nią? – zapytałem.
- Co z nią? – zapytała bez przekonania.
- Rozcięta głowa i wybite dwa zęby. Rzeczywiście troszkę żeście się poszarpały – odpowiedziałem pełen złości w głosie.
- No może to było jednak troszkę więcej niż troszkę – powiedziała z uśmiechem na ustach.
- Musimy tam jechać – zadecydowałem.
- Wpuszczą nas? – zapytała.
- Mnie tak, ty tam nawet nie wejdziesz poczekasz w samochodzie, a ja się postaram to załatwić. Przy odrobinie cudu mi się uda – powiedziałem ruszając z parkingu w stronę szpitala.
- No proszę, a to ten co miał mi nie bronić tyłka – powiedziała triumfalnie.
- Co nie zmienia faktu, że za ten wybryk to akurat oberwiesz – powiedziałem normalnym tonem.
- Nie masz prawa – stwierdziła pewna siebie.
- Sam sobie je nadam – odparłem i dodałem – jesteśmy pod szpitalem. Ty tu poczekasz, a ja tu wrócę gdy wszystko załatwię, jasne?
- Jasne – odpowiedziała mało przekonywująco.
- Amanda, ja nie żartuje. Jeśli wrócę, a cię nie będzie w samochodzie to uwierz, że poruszę niebo i ziemię, a cię znajdę, a wtedy będzie dużo gorzej – powiedziałem twardym tonem.
- Jasne. Przecież mówię, że poczekam w samochodzie – odpowiedziała.

6 komentarzy:

  1. Ta dziewczyna to istna diablica ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. genialnie napisane i znów przerwane w takim momencie..grr ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak juz pisałam Amanda i Aleks to teraz moja ulubiona para, barwna i niezbyt przesadzona. Rozdział pisany bardzo fajnie.
    Popieram Aleksa, Amanda powinna oberwać, za to co zrobiła, bo mogło to doprowadzić do śmierci tamtej dziewczyny, i Aleks powinien próbować zmienić jej podejście do tego.
    Mam nadzieje, że szybko (oczywiście w miarę waszych możliwości) pojawi się kolejna część ;)
    Pozdrawiam
    Kate

    OdpowiedzUsuń
  4. Samuel, wyrastasz na najdorzalszego wiekiem i rozumem samca w tej '10'. Prostuj ścieżki młodej bez skrupułów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale jestem jednym z najstarszych tylko jako bohater. Jeśli zaś mowa o mnie jako o autorze to jestem jednym z najmłodszych :-) . A niezmiernie cieszą mnie wasze komentarze bo nigdy nie sądziłem, że się w tym sprawdzę, zacząłem tak spontanicznie i jest to pierwszy blog na jakim coś zamieściłem. Jest to nawet jedno z nielicznych opowiadań jakie napisałem, ostatni raz to było w gimnazjum chyba, bo w technikum to raczej się rozprawki pisało :-) . Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Opowiadanie jest super, jak dla mnie do ideału brakuje mu poprawienie błędu w zdaniu :
    Z pewnością, bo ma się dziewczyna czym chwalić. Same piątki i czwórki – powiedziała z dumom w głosie :)

    OdpowiedzUsuń