Część 68
Spotkanie z Hubertem
- Przywiozłem ci coś kochanie – powiedział Hubert mający
wyjątkowo dobry humor.
- Prezent z delegacji?
- Tak, proszę. – Wręczył mi w dłonie sporej wielkości
czerwone pudełeczko.
- Nie jestem pewna czy mogę to przyjąć – wyznałam nie
otwierając go.
- To onyksy, nie brylanty więc śmiało możesz – odparł z
niebanalnym, szczerym, wręcz przyjacielskim uśmiechem.
- No to w takim razie dziękuje – powiedziałam i otworzyłam
pudełko, a moim oczom ukazał się cały komplet biżuterii. Kolczyki, pierścionek,
bransoletka i kolia. Wszystko zawierało w sobie kamienie onyksu. – To srebro? –
zapytałam jakby rutynowo.
- Nie, wiem jak bardzo kochasz białe złoto, więc nie
ośmieliłbym się ci dać srebra – powiedział całując mnie po szyi i zabrał mi mój
prezent z dłoni po to by odłożyć go na blat.
- Hubert, nie całuj chwilę. Muszę ci coś powiedzieć –
zaczęłam i wbiłam wzrok w jego bladopomarańczową koszulę na drobne guziki. –
Nie możesz już tu wpadać nie zapowiedziawszy się wcześniej.
- Dlaczego mam nie całować kobiety, która prezentuje się
przede mną w samej skąpej bieliźnie? Zaczekaj co ty tam mówiłaś dalej, że mam
nie wpadać bez zapowiedzi, czemu?
- Bo chcę mieć też swoje prywatne życie i sobie je ułożyć.
Tak jak wcześniej godzę się na pięć spotkań w miesiącu, wszystko jest tak jak
wcześniej, ale wcześniej musimy się umawiać telefonicznie lub smsem.
- Coś dużo tego wcześniej. Masz kogoś? – zapytał.
- Tak, ale to tylko chłopak. Nie sypiam z nim jeśli o to
pytasz – skłamałam w żywe oczy.
- Chłopak i nie sypiasz? – zdziwił się.
- Warunkiem postawionym z twojej strony było to bym była
tylko i wyłącznie twoja, dlatego mówię zakochanemu głupkowi jaka to jestem
pobożna, i że zamierzam poczekać ze swoim wianuszkiem do ślubu.
- Przebiegła bestyjka. Bogaty chociaż?
- Lekarz.
- Specjalizacja?
- Neurolog.
- Dobry zawód, chwytaj się go, ale pamiętaj jeszcze dwa lata
należysz do mnie, taka była między nami umowa.
- Ustna umowa – sprostowałam.
- Zawierzyłem w twój honor i w to, że mnie nie okłamiesz w
żywe oczy.
- Nie kłamie, jeszcze dwa lata będę tylko twoja, a teraz
chodźmy do sypialni bo czas nagli.
- Dokąd ci się tak spieszy? Jest piąta rano – stwierdził
podczas gdy ja rozpinałam jego koszule.
- Później idę do pracy – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jakiej?
- Legalnej i przyzwoitej, nie zadawaj tyle pytań tylko
chodźmy już do mety.
Ech, a sądziłam, że Aleks jednak coś jej wytłumaczył teraz trzeba tylko czekać jak się dowie i ją spierze, bo w sumie to jej się należy
OdpowiedzUsuńI uważasz, że Aleks by tak potrafił sprać kobietę?
UsuńJa uważam, że by potrafił. Jednak to tylko moje prywatne odczucie. Według mnie każdy zdradzany mężczyzna potrafiłby uderzyć kobietę i nikt nie ma prawda go za to źle oceniać, bo wtedy wszystko jest jej winą.
UsuńZdrada jest jej winą, ale to, że on nad sobą nie panuje już nie. W takim układzie można powiedzieć, że jakby ją zabił, to też z jej winy. Ciekawe czy jak on by zdradził, to jej dawalibyście takie samo prawo? Zdrada to zdrada.
UsuńIwan napisał nie zabił, czy zbił, a uderzył. Uderzenie to nie to samo co zabicie, i nie było mowy o utracie panowania nad sobą.
Usuń